» Judge Dredd / Sędzia Dredd «

Pierwsze filmowe podejście do komiksowej postaci sędziego z Mega City One zdawać by się mogło miało wszystko co potrzebne by osiągnąć sukces, no, może poza reżyserem... scenariuszem... w sumie to miało tylko gwiazdę z odpowednio zarysowaną szczęką i odpowiednio wysoki budżet (który w filmie widać). Jest też świetna muzyka Silvestriego, rewelacyjna charakteryzacja, całkiem niezłe efekty i... no i niestety wszystko to się w pewnym momencie zaczyna rozłazić. O ile pierwsze pół godziny gdy Sędzia Dredd wciąz jest Sędzą Dreddem są naprawdę niezłe, a potem jeszcze przez jakiś czas film jako tako daje radę, to już końcówka zawodzi na całej linii zamieniając się w wyliczankę pt. "którą by tu postać posłać do piachu strzałem w plecy". A najgorsze, że mając w roli głównej gwiazdę, trzeba było tę gwiazdę pokazywać, co się zupełnie kłóci z komiksowym wizerunkiem Dredda, który swego kasku nie zdejmuje praktycznie nigdy, a jeśli nawet mu się to zdarza, to nie widzimy jego twarzy. Film poległ w box office i nic mu nie pomogła wyeksponowana facjata Stallone'a, ale choć wad ma sporo i to poważnych, to wciąz mam do niego spory sentyment (co i tak nie zmienia faktu, że jedynym słusznym, filmowym Dreddem jest dla mnie Karl urban).

Sędziego Dredda wydał u nas na VHS Vision, lektorem był Janusz Kozioł i czytał całkiem fajne tłumaczenie ze z dupy wyjętym tekstem "My mamy jajniki, zapomniałaś cipo?!" wygłoszonym przez Hershey po zainkasowaniu kopniaka w krocze (oryginalnie jest tam zupelnie inny tekst, o ile pamiętam "You bitch" czy coś koło tego. Na TV Puls puścili film z Knapikiem, innych wersji lektorskich nie znam. Próżno szukać polskiego wydania DVD nie mówiąc nawet o blu-ray.[/img]

Sędziego Dredda czytał też Janusz Szydłowski w Ale Kino.
Pamiętam, że emitowali ten film w Polsacie ale nie wiem niestety kto czytał.

Jak dla mnie średni, pierwsza część jest OK, fajne, klimatyczne SF, ale finał to porażka i jeszcze ten żenujący Rob Schneider. A główny zły to po prostu ciota, pomyłka totalna w obsadzaniu ról. Finał w ogóle całkiem do kitu, zamiast pokazać walkę ze Stallone, jak pan Bóg przykazał, to widzimy szarpiące się kobiety i inne pierdoły. Mam nagraną tą wersję z Pulsu, a na Polsacie dawno temu też Knapik czytał, ale nie mam tego. Na TVN było też i Szydłowski, albo Kozioł czytał z tego co wiem.

No, tu się zgadzamy. W finale można jeszcze dodać, że mamy ten wątek z klonami, które zostają obudzone, jeden wychodzi ze swojej kapsuły i ... tyleśmy ich widzieli.

Swoją drogą ten film jest bardzo podobny w swej konstrukcji do Demolition Mana. Tam również Sly jako stróż prawa zostaje skazany, a jego przeciwnik bawi się w jakieś klonowania i nawet miejsce finałowego pojedynku jest podobne.

No faktycznie podobne i filmy w podobym guście są realizowane. A ten motyw z klonami to w ogóle nie podobał mi się, jakby na siłę go wpechnęli, jak się mówi - dla zasady.

Albo im zabrakło kasy i musieli go wyciąć Razz

Chętnie bym coś więcej się na ten temat dowiedział, niestety ten film nie ma na DVD/ND porządnych dodatków, które by coś więcej wyjaśniały.

Heh, pamiętam jeszcze jak nagrywałem w roku albo 2005 albo 2006 w sylwestra tego filmoszka Smile

normalni ludzie poszli oglądać fajerwerki a ja Dredda oglądałem.

Dobrze zrobiłeś Smile

Fajerwerki co roku takie same, a nagrać Sylvestra w sylwestra nie często sie zdarza.

Dredd z Urbanem zasługuje na sequel. MAKE DREDD II!

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=6ZrsJsvL30g

Zapoznałem się z wersję TVN, czyta Janusz Kozioł i też znajduje się tekst o jajnikach w tej wersji. Pod względem tłumaczenia nawet OK, Kozioł wtedy miał jeszcze niezły głos i ładnie daje radę. A sam film, no cóż, ujdzie, ale bez rewelacji.

"Sędziego Dredda" na Stopklatka TV czyta J.Szydłowski, wersja z Ale kino! Nagrałem, a co tam. Coraz bardziej przekonuje się do tego filmu, za pierwszym razem mocno mnie rozczarował, ale teraz już wiem, czego spodziewać się, to nawet przyjemnie się patrzy na to.

Obejrzałem "Dredda" z 2012 - faktycznie film jest niezły. Mamy solidną sieczkę i fajny klimat. Podobał mi się też motyw odcięcia Dredda od świata zewnętrznego - zajeżdżało "Die Hard" w wersji SF. Lubię i wersję z '95 i tą z '12 i obie oceniam podobnie, chociaż pod innymi kryteriami, bo to dwa różne filmy. Chociaż wizja z 12 jest raczej ciekawsza.

Sędzia Dredd - 6/10 (lekko naciągane)
Dredd - 6,5/10 (nie wiem, czy to nie jest krzywdząca ocena, być może z kolejnym seansem wzrośnie).

6,5/10? Sześc i pół? WTF?
Dla mnie to pełna i bezdyskusyjna dycha.

Może faktycznie nieco zaniżyłem. Długo ten film w głowie mi siedział i doszedłem do wniosku, że 7,5 będzie bardziej sprawiedliwe. Przynajmniej do następnego obejrzenia. Kurde, szkoda, że nie byłem w kinie na tym, te efekty działania Slo-Mo wyraźnie pod 3D nakręcone są.